28 grudnia 2011

Wymarzony urlop czyli wczasy łóżkowe

No i ten brak procentów w odpowiednim czasie, hipokrytycznie zaprocentował cudną infekcją całej rodziny. Tylko, że tym razem ja przechodzę to najgorzej. Zaraza została rozsiana na dziadków, wujków i z poczuciem spełnionego obowiązku zarazy my trzy mogliśmy wrocic do domu swego najemnego miastowego.

I churlam w monitor blogowy i smarkam i chucham Wam czosnkowym wspaniałym odorem (akurat ja go lubię, gorzej z RD). Tak wiec ratuj sie kto może i posta tego szerokim łukiem omijać proszę, chyba, że zaraza potrzebna, wtedy zapraszam serdecznie. Mamy jej pod dostatkiem. Gorzej, tak jej u nas dobrze, że niczym jej wygonic nie mozna, ani prośbą, ani groźbą, ani aspiryną czy innymi cudami. Nawet ganialiśmy dziadostwo z krzyżykiem i obrzucaliśmy czosnkiem i cebulą i burakami i nic. Hałabała rzucał pierniczkami i kotem, niestety również z marnym efektem.
Próbowałam Cholerstwo już nawet polubić, no, ale antypatyczne bardzo. Smarka, kaszle, spać nie daje, jęczy, stęka, chrząka, poci się to to. Ja nie polubiłam i RD nie za bardzo, Hałabała nawet nie próbował, choć widzę, że jemu Zaraza już trochę odpuściła. Chyba nie za bardzo lubi dzieci.


No i sobie pojęczałam :)) ale nie wiem czy się cieszyć czy marudzić, że Święta całe przechorowane, że urlop w łóżku spędzam (choć akurat "w łóżku" to wyrażenie czysto hipotetyczne- wie każdy kto ma lub miał w domu 15msc dziecko).
Poczucie humoru mi wraca, więc chyba jest lepiej. Jutro tak czy siak wizyta z Cholerstwem na pogaduszki u lekarza.

PS. Święta mimo wszystko udane :) Jedzonko pychotka. Spalanie jedzonka niemożliwe przez dużą aktywność Zarazy, tak więc wszystko poszło w dupę i naokoło. Choinki piękne, rodziny wszystkie szczęśliwe. Hałabała rozpieszczony. Ah, no i prezenty- jak zawsze udane!

Fotki będą poźniej. Teraz coś mnie znowu Zaraza atakuje i muszę jej pokazać gdzie jej miejsce ;)

21 grudnia 2011

no i zaraziło mnie dziecko tym żłobkowym paskudztwem. Szyja mi opuchła, a w domu nawet procentów brak na kurację. ;)) Oj kiepsko to widzę, kiepsko.

Jak nie katar, to... zapalenie spojówek :D

Hałabała wrócił ze żłobka z pięknym kolorowym i cudnie podpuchniętym świątecznym limem (czy pipką, jak to się u nas mówi). Wersja oficjalna (pani-cioci- żłobkowej) mówi, ze upadł na auto, wiec jest szansa, że się z nikim o to auto nie bił, albo gorzej, że ktoś mu nie przyfasolił.
W sumie nie spytałam o zdjęcia z Mikołajem, czy będą z pipką czy bez. Nie wiecie, ale wczoraj mój Hałabała poznał Mikołaja i nawet prezent dostał taki był grzeczny. :))
No, ale do rzeczy, wraz z informacją o siniaku naokoło oka dostałam informację, że Młody podłapał zapalenie spojówek i że już mu ropieją oczka i że ogólnie nie jest pierwszy, że kilkoro dzieci ma to samo i się "rozsiało". A że jest to imprezka zaraźliwa, Hałabała do żłobka iść nie może. I już.

Pokornie pokiwałam główka, ubraliśmy się i wpakowaliśmy do auta. Przy okazji się pochwalę, że już jestem mistrzem w cofaniu tyłem i wykręcaniu tyłem i w ogole jazda tyłem rządzi (wszystko przez to, że wjazd do żłobka, taki długi i chudy, jest jednocześnie parkingiem- jedno auto parkuje za drugim i wyjechać można tylko tyłem i tylko wzdłuż innych aut. Chyba namieszałam :) )

Trochę się załamałam tymi oczętami Hałabałowymi (dodam, że je ogólnie uwielbiam, bo mają mój ulubiony piękny niebieski kolor, po mamusi tylko brązowe plamki) bo to oznaczało, że trzeba iść na wizytę do naszej "ukochanej" przychodni. Ech, dużo by opowiadać, więc ogólnie się nie nakręcam. :) Prawda jest taka, że jak chcesz w Poznaniu mieć zaufanie do pediatry czy innego lekarza, to musisz mu sporo zapłacić, gdyż inaczej jesteś skazany na przychodnie takie jak nasza, gdzie kaszlącemu dziecku z gorączką 40stopni przepisuje się syrop z czarnego bzu. Ech, mogłabym pisać i pisać :D wiec się dyploamtycznie zamknę. Jedynie pielęgniarka pani Małgosia nas tam trzyma, no i brak kasy najbardziej. :))

Na wizytę z Hałabałą w przychodni udało mi się wysłać RD (uff) a to co usłyszał pokrótce:
- a czy myśli pan, ze ten kaszel to już na antybiotyk?
- hee?? no nie.
- a woli pan żeby Bactrim przepisać czy Neosine?
- hęę? !@#$@^*()(*&^%$#???! nie wiem, ale czy może nam pani przepisać Zyrtec bo się skończył? i jakieś krople do nosa inne niż Nasivin?
- nie.

No i tyle. Dobrze, że L4 dostałam, raptem na 2 dni, ale zawsze. :)

20 grudnia 2011

Piernikowanie Zbiorowe

W sobotę udało się spiknąć przyjaciół i razem piec pierniczki posilając się grzanym winkiem w ziołami i korzeniami. Nowa świecka tradycja rozpoczęta. Jajka na Wielkanoc też malujemy razem, postanowione! :))

Najpierw trzeba udekorować dom, żeby było świątecznie. Wyjątkowo ubraliśmy z Hałabałą choinkę tak szybko!




 Bardzo mu się podobało strojenie, czy raczej stroiki :) Na moje nieszczęście wszystkie ozdoby mamy szklane, bo plastików nie trawię.



 Pierwsi goście i z maminego sprzątania nici. Żeby tylko nici :D




 Kolejni goście się schodzili. Aż w końcu byliśmy w komplecie!





 Pieczenie czas zacząć... Hola hola, najpierw ciasto!


 


 2 litry grzańca później....





Polecam wspólne gotowanie, pieczenie, szczególnie przed Świętami! :)

16 grudnia 2011

Domowa Czekolada

Kiedyś gdzieś na którymś blogu kulinarnym widziałam przepis na domową czekoladę. Przepisu oczywiście nie pamiętałam, ale zapamiętałam zdjęcie- połamanej swojskiej słodkości z dowolnie wybranymi dodatkami. :)
I wczoraj postanowiłam, że tworzę nową świecką tradycje i będę robić własną czekoladę. Tym bardziej, że w domu jest krwiodawca i z każdej wyprawy do Ośrodka przynosi 10 różnych czekolad. Niestety nie są to moje ulubione czekolady, za to po tuningu smakują rewelacyjnie!!!

Przepis

2-3 czekolady najlepiej gorzkie
1-2 łyżki kakao
1 łyżeczka - cukier trzcinowy lub puder lub miód
masło 82% tłuszczu ze 2-3 łyżki
cynamon (lub chili, pieprz, kardamon)

Dodatki
rodzynki
żelki
orzechy
migdały
słonecznik
ryz preparowany (mój ulubiony!)\
biała czekolada pokrojona w kostkę

Czekolady rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Dodajemy masło, cukier, cynamon, kakao czy co tam chcemy. A potem mieszamy wszystko dokładnie z wybranymi dodatkami i przelewamy do formy na papier do pieczenia. Na kilka chwil do lodówki i już nasze cudo jest gotowe! :)
PYCHA po prostu!

Zdjęcie będzie później, bo aparat w domu (razem z czekoladą) :)


Jest i fotka :))


13 grudnia 2011

Małe chwalipięctwo :)

Udało mi się swoim postem rozgrzać jury konkursu na stronie Arttravel i tym sposobem zostałam właścicielką Przewodnika o Gruzji i mapy Kaukazu!!! Jupi!

Cieszę się bardzo, bo rzadko mi się zdarza coś wygrać. Ale się gra, się ma, jak mówi Pomi. :)

A tu jest link do zwycięskich 4 postów, mój jest drugi :) Homeopatyczne leczenie zimna zimnem, czyli jak nie zamarznąć w przeręblu :D haha, polecam Wam ten niezawodny sposób na rozgrzanie w zimowe mroźne poranki.

http://info.arttravel.pl/2011/12/wyniki-zabawy-wszystko-co-was-rozgrzewa-zima-a-o-czym-chcecie-napisac/

7 grudnia 2011

Masło Maślane, czyli od kataru do bombek

Zaglądam na tego mojego bloga, a tam od iluś postów wstecz tylko o chorobach i chorowaniu :)
No i niestety nic więcej, narazie, napisać nie mogę, bo ciągle coś się do Hałabały przykleja i ciągle z czymś walczymy. A ja jako reproduktorka, opiekunka i prawdziwa mama, na niczym innym niż chorowaniu syna skupić się nie mogę :)

Ale ale (a propos, pani na polski zawsze mówiła, by nie zaczynać zdania od "ale" :) ) Święta zbliżają się wielkimi krokami, czasem mam wrażenie, że biegną prawie, więc poczyniłam stosowne przygotowania i zakupiłam cudowności różniaste, coby nasza tegoroczna choinka wyglądała oszałamiająco.

U mnie, w domu rodzinnym, tradycja choinki, jej zakupu, strojenia, tworzenia ozdób jest niezmienna. Choinkę zawsze kupowało się w nadleśnictwie, dużą, zieloną, gęstą. Najczęściej był to srebrny świerk. Raz zdarzyły się Święta, kiedy to zgapiliśmy się z zakupem choinki, bo zdążyły już "wyjść" i wtedy piękny świerk sprzed domu poświęcił swój żywot i dumnie dał się udekorować. W sumie to była nasza najpiękniejsza choinka, bo drzewko było po prostu idealne!

Choinkę, jak nakazuje tradycja, ubiera się u nas w wigilię po południu. Jest w stylu jarmarcznym (określenie własne :) ) czyli jest na niej wszystko to, co każdy ma ochotę na niej powiesić. Od bombek, w różnych rozmiarach i kolorach, drewnianych cudeniek kolekcjonowanych przez moją mamę, po suszone plasterki pomarańczy, złocone orzechy, cukierki, trufle śliwkowe, łańcuchowe korale, no i oczywiście lampki!

Wieszamy też pierniczki, własnoręcznie robione i ozdabiane. Choć od paru lat zaprzestalismy wieszania ich na całej choince, z powodu szczególnego upodobania naszych psów do piernikowego smaku.
Podgryzione i poobgryzane pierniczki to nie jest coś, co lubimy na choince najbardziej. :D


Nasza choinka, tu w Poznaniu, w naszym wynajmowanym mieszkaniu, niestety nie będzie taka wspaniała, bo i ubrać trzeba ją wcześniej, a potem na całe Święta porzucić samotną na pastwę pustego mieszkania. Trudno. Choinka, tak czy siak, będzie i to żywa! a że mała i w doniczce, to tym lepiej, bo na wiosnę wkopiemy ją na naszą działeczkę :)
Ja swoje cudeńka choinkowe dopiero od kilku lat kolekcjonuję, mam nadzieję, że jak Hałabała będzie już sam potrafił ubierać świąteczne drzewko, to kolekcja będzie całkiem spora :)