30 września 2012

Dziadzinka

- Oluś, jak myślisz dzidzia to chłopiec czy dziewczynka?
- Kłopcik Mama, Dziadzinka NIEEeeee!
- Olo, a jak byś chciał nazwać dzidzie?
- Yhmyhm
- A może jednak jakies lepsze imię wymyślisz?
- Kopajka!
- hmm, może i tak. A chcesz coś powiedzieć dzidzi, bo mama wstaje do kuchni?
- AMA! DZidzia AMaaaaaaa! (zaryczał syn wprost do wypukłego pępka)


Niestety syn racji nie miałł, bo wyściubiwszy grubą kasę na usg połówkowe prywatne, okazało się, że dzidzia to jednak "DZiadzinka". I ponoć nie ma wątpliwości, gdyż ta mała bezwstydnica rozkraczyła się wprost do monitora, a lekarz (ponoć) też spec i pewny był. Zobaczymy w lutym. :))
Narazie przeglądam różowości wszelakie i chyba totalnie wpadłam. Dobrze, że na koncie pustki :)))

14 września 2012

Klapa

no i zrobiłam biszkopta i nie wyszedł (brak proszku v przepisie. ech)
zrobiłam drugiego i .. nie vyszedł... z zasady chyba. Proszek juz dałam.

Bilans kiepski, bo 12 jajek v plecy i 3h roboty, v tym godzina lampienia się  v piekarnik. Szlag by to trafił.

Może to vina piekarnika gazowego?
Tak czy siak, mam ochotę kogoś zamordować. RD zapobiegawczo uśpił Hałabałę i ulotnił się na mecz.


Doklejam fotę mojej klapy. V smaku całkiem niezła... Zvażyvszy, że krem z kremóvki i mascarpone i pravdzivej vanilii nie chciał się zsiąść. Że lukier plastyczny, co go mi się zachciało robić, obkleił mi stół, pół ciała, vłosóv i podłogę (a dalej kota i Hałabałę i kapcie i połove mieszkania). Że zamiast czervonego Elmo vyszły mi różove "autećka" (przvdzivy mężczyzna różu sie nie boi!) to klapę goście zjedli, żyją i navet pochvalili. ;)

Oto to cudo, nie śmiać mi się proszę :P

Napravde podziviam moją mamę, której torty róvnają sie tym od Sovy czy z Pralinki. Szacun Mamo! chyba odziedziczyłam talent po tacie ;))

Green Love :)

Nie mam veny, wybaczcie. Jestem aktualnie na L4 i sie nie moge ogarnąć :)
Za mną zapalenie oskrzeli, potem Olek złapał to samo, antybiotyk na niego nie działał. Siedzieliśmy razem v domu i próbovałam nie zvariovać z buntovniczym dvulatkiem. Fasola rośnie, ale się ukryva. Za to ja vcinam czekoladę na kilotysięczne kalorii (auć!)
Pojutrze imprezka mego kochanego Hałabały i z tej okazji postanoviłam upiec tort. Sama. Czyli biszkopt po raz piervszy v życiu. Żeby nie było za łatvo, mam zamiar porvać sie z motyką na słońce i zrobić lukier plastyczny z gębą Elmo (ja chyba ocipiałam). Do tego jedną z varstv tortu będzie ciasto czekoladove bez mąki, bo uznałam, że pasuje (na bank straciłam rozumek :D) No i pieczyste- kaczka z jablkami, schab ze slivką i cała reszta szaleństv dla ofiar eksperymentu v postaci dziadkóv i vujkóv.

Żeby sobie to vszystko ułatvić połovę soboty spędzamy z synem v ZOO, vięc zostaje mi tylko sobotni vieczór i cała noc (noćka, jak móvi Olo).

Żeby trochę oszukać, farsz do nalesnikóv ze szpinakiem robię już dziś ;) A tu takie cuda mi się trafiły. :))

I jak tu nie kochać szpinaku? :)

PS. Hałabała rozgadał się na całego! Mały gadulec nie wiadomo po kim :P