24 listopada 2013

bratki i stokrotki

takie, jak
Ja jubie wyścigówki i pojazdy latające, takie, jak samojoty i hejikoptejy! Jak jest po angiejsku hejikoptej? a wyścigówka jak? a straź poziarna? bo auto, to jest Kaj, wiesz? JA wiem!



Podsłuchane.
- Nie kochanie, nie wojno! jeście jesteś za majutka! to jest Cieee-płeee, nie dotykaj kochanie. Słysiś?
SŁYSIŚ!?
...
MAMOOOOoooooo, Agata dotyka grzejnik!!!



W przedszkolu
- Mamo, zobać, to są takie święte bajony!
- czemu te balony są święte?
- no psiecież święto było!


  

poliglota
- Olo, jaki to kolor?
- bluuuue!
- a po polsku?
- ....
- nie..?
- NIE-toperz!
  


 zobaciłam i uwierzyłam
- Agato nie podchodź tam! -krzyczę ja. Na co Olek:
- Agatoooo! - i piszczy jak piszczałka trzymając palec 5cm przed buzią, czyli drze się- Aaaaaaaaaaa!!!
- Olek, co ty robisz??
- no psiecież gwiżdżę!!! Tatuś mnie nauczył
- ale ty nie gwiżdżesz, ty sie wydzierasz??
- nie mamo! Aaaaaaaaaa!!!!!- tu demonstracja "gwizdu" z paluchem przed dziobem - JA, po pjostu, TAK GWIZDZIEM! nie widzisz???



 Mama multifunctional
- Olek, marsz do spania!
- Dobja, aje ja chcie ze śmieciajką!
- Dobrze, możesz ze śmieciarka|
- Tyjko mamo mi ją napjaw, możesz? Połąć tam! I jeście wywaj śmieci. I jeście mi ją zanieś do łóżka. Mamo! zapomniałaś mi ściągnać spodenki! i jeście skajpetki psiecież! No dzięki mamo!
- Olek marsz do łóżka!!
- z psijemnością Mamo!
....
- MAAAAAmOOOOO! zapomniałaś mnie przykjyć! Maaaamoooo!



kiblowy wierszokleta  
w łazience, olo zgiety w pół, a matka wiadomo co...
- Kto wypina tego wina, ten napije sie wina i pojdzie do kina ogladać babajaguszki i tatuszki!



"tatuś"
Agata dorwała Olka i się po nim wspina. Olek się odgania i mówi:
- Agatko! nie jób tak! ja NIE JEEE-S-TEEEM tatusiem! Zapamiętaj to siobie Agatusio (i tu prawie pogroził jej palcem)



Podsłuchane. Brat do siostry
- No chodź tu Agatećko do swojego Oleciećka!





no to dzieci nie będzie
- a Agatka nie jest moim dzieckiem?
- nie synu, Agatka jest moim dzieckiem. Jak urośniesz i poznasz fajną dziewczynę, to się z nią ożenisz i zrobicie sobie swoje dzieci
- z dziewciną? dlaciego?
- bo będziesz ją bardzo kochał
- ... to ja chcę kochać GUSTAWA!



22 listopada 2013

Po...

No to już po.
Po
ospie w trzech wydaniach, łącznie z RD
katarach zielonych
kaszlu mokrym i suchym i krtaniowym
jesieni pięknej i słonecznej
lenistwie na rodzicielskim (no bo co ty możesz w tym domu tam robić, ale ci dobrze... taa ;) )
leżeniu w łóżku do 7.30 z córką przyklejoną językiem, smarkiem i wpitą zębami w mój polik (tzw. całus Agatki)
zmienianiu 3 pieluch z kupą do godz.11
zimnej kawie w południe
oporządzaniu bajzla dywanowego przed śniadaniem
śniadaniach w biegu z połową zimnej zielonej z cytryną
po siedzeniu przed kompem z córką obgryzającą mój rozciągnięty, ośliniony dresik

po moim życiu kury domowej
wycieraniu smarków i tyłków do południa

no i smutno mi
i cieszę się też, że wolność w końcu jakaś. że się ogarnę, umaluję, ubiorę w coś niewygodnego, że brzuch będę wciągać, że odkupię/odsmarkam/oddzieciuję nieco swoje myślenie. No MUSZĘ!

Uwielbiam swoje dzieci. Przy drugim miałam obawy, jak to będzie, czy kochać będę tak samo, czy nie zeświruję przez te nocki nieprzespane. A tu niespodzianka. Kocham ogromnie, mocno, najmocniej, inaczej, a jednak podobnie. A przy tym to wszystko jest takie bardziej świadome, pełne, radosne i spokojne, nie jak z Hałabałą, gdzie dostawałam na łeb i prawie zaliczyłam depresję. Poziomka jest bombowa, mimo, że nie śpi nocami i drze papę, to ja mam nirvanę (RD niestety nie :D ) spokój, wyluz totalny. Nie śpi? trudno. Chce spać z nami? a niech śpi. Chce poryczeć? a niech ryczy. A nie: - o jezuuu! o co chodzi?! O bosh, coś jest nie tak?!#W# matko boska, gdzie jest moje życie, gdzie ja jestem, zniknęłam, jestem cyckiem i przewijakiem?!! Nie wytrzymam!
Oj, z drugim to ja naprawdę zrozumiałam o co chodzi w tym macierzyństwie :)


Załączam moje ospiaki. W sumie przez tą ospę to mam miesiac z życiorysu. 


















A news tygodnia jest taki, że Poziomce wylazły w końcu górne jedynki! Są ogromne :D mam nadzieję, że szybko dogonią te wystające dwójki i mój wampirek się trochę udomowi.



24 października 2013

Szatanica


Agacie wylazły zęby, jedynki na dole i dwójki na górze. Kolejny, poza uśmiechem, rys diabelski. Po kim ona poszła? no po kim :D
No i poszła na nóżki, dwa dni przed 9 miesiacem. Zlitowała się nad moim kregosłupem, teraz za to  chodzę zgięta w pół i chyba już mi tak zostanie. Zawiasy zardzewiały. Trochę szkoda, bo z natury i tak jestem kurduplowata.
Za to w domu ospa, jelitówka i zapalenie krtani rozłożone na dwoje dzieci i jedna mama (zdrowa) do oporządzania tego bałaganu.
Dzieje się! :)

3 października 2013

Diablica

Patrzę na Ciebie córeczko i się zastanawiam: kiedy ty tak urosłaś?
Taka nieporadna jeszcze chwilę temu, teraz krzyczysz: MA-MmmmA i z rykiem zdobywasz kolejne połacie dywanu. Uśmiechasz się do mnie szatańsko, tak jak tylko Ty potrafisz, marszcząc nosek i wystawiając swoje dwa, krzywe dolne zębiszcza na warunki atmosferyczne.

A teraz ryczysz. Znowu. Coś masz ostatnio ryczący okres. Patrzysz na mnie żałośnie i wchodzisz na takie tony, że sasiadce z dołu szklanki brzęczą. Już idę! Nie rób tej podkówki, bo sama zaraz zacznę płakać.

I już spokój. Autko Hałabały załatwiło sprawę. Jest niesamowicie smaczne. Nawet sam Hałabała o tym nie wie.
Znowu ryk.
No idę, idę Słońce.

Kocham Cię nad życie Marudo.
Uwielbiam nawet ryk.

17 września 2013

3 fajerki na 3 latka

"Mamo, wyłąć te bajki, to są bajki dla małych chłopców, a ja chcę bajki dla takich duzich chłopaków, jak JA!"

Popatrzcie go,
ledwo nauczył się podcierać tyłek,
wydmuchać nos,
jeść łyżką na 90% (10% ląduje dalej na bluzce),
mówić "pjosię, kup mi mamo takie auto, bo ja lubie one i chciałby że takie auto" (sformułowanie, które mnie nieustannie rozśmiesza),
ledwo wyrósł z rozmiaru 92, po to by 98 wisiało na nim jak na wieszaku,
ledwo co nie boi się panicznie hałasu drogowego i maskuje go mówiąc: "mamo, ZObać jakie auto! to weścigówa tak hałasuje, ja chciałby że taką WEściGóWĘ!"
ledwo co wisiał na mnie i cyckał, a teraz tuli swoją siostrę i krzyczy jej w twarz" Kocham cie Agatonie, tak mocno jak UMIEM!"
ledwo co byłam z nim w ciąży, a on już ma 3 lata i ... jest taki dorosły... i słyszę z 5 razy dziennie: "...bo to jest dla takich duzich chłopaków, JAK JA!". Syn mój, którego uwielbiam i za którego dziękuję losowi, bo jest w rzeczy samej wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju. Coś czuję, że jeszcze o nim usłyszymy kiedyś.

Mój "Ajeksandej", co jeszcze niedawno był "Ajusiem"







11 września 2013

Kupa i reszta wariacji

Kupa rządzi moim życiem już 3 rok. Do tego praca, choć aktualnie dzięki naszemu wspaniałemu Tusku, a raczej dzięki Matkom I Kwartału, do których się zaliczam, siedzę sobie na rodzicielskim. Nie, nie całym, ale częściowo go wykorzystamy. Oboje. A co!

Aktualnie mam spadek formy. Poziomka osiągnęła rozmiary Truskawkowego Ciastka, a że chodzić nie umie, ba! nawet siedzenie średnio jej wychodzi, to noszę te dobre 10kg pół dnia na grzbiecie. Dlaczego noszę? bo to kolejny charakterek w rodzinie i właśnie zafundował mi ten mały osobnik ryk na 4 fajerki, z łzami jak grochy, sopranem na przemian z basem i dławieniem się łzami (w tym momencie już nie mogłam udawać, że mnie nie ma :P ) A ja jestem jakaś spolegliwa ostatnio, nie mam sił na ryki, wrzaski i ogólnie coś mi słabo całe to matkowanie idzie. Mam ochotę uciec, gdzie pieprz rośnie, wiec pewnie w rejony jakiejś maciupciej wyspy koło Madagaskaru i żeby mnie nikt tam nie znalazł. Jeden dzień bym tylko spała, drugi dzień bym wylegiwała się na mojej maciupkiej plaży pożerając kokosy i krewetki z majonezem (skąd? no, jak to skąd? od ślepego, kulawego i głuchego kucharza z pobliskiej knajpy z 3 gwiazdkami Michelin :D ) No i tak mi się marzy beztroski czas, choć może nie tyle beztroski, co bezdzieciowo-bałaganowy.

Znając życie, na trzeci dzień popłynęłabym wpław do domu usychając z tęsknoty (i z bólu cycków, bo przecież moja Panna 8miesięczna jeszcze nie-od-cyckowana).

Moje marzenia zepchnięte na codzień w jakiś nieodkryty, głęboki zakamarek mojej świadomości, kopnęły mnie dziś boleśnie w zadek, kiedy to z rozwianym włosem, latając z moim zaryczanym styczniowym Klopsem, potknęłam się o 3 pary trampek Hałabały, po to by wdepnąć gołą nogą w kupę piachu, która się niestety w domu perfidnie panoszy od dni kilku. Przy okazji Poziomka ośliniwszy mnie całkowicie prawobocznie, okichała mnie radośnie również frontalnie (radośnie, bo ją okichana mama ucieszyła i przerwała na chwilę dwugodzinny ryk pt: "chcę spać, ale nie chcę IŚĆ spać!)
I taka okichana, ośliniona, rozpieprzona wrzuciłam swe dziecię (wyjące) do łóżka (Agatko, nie podoba mi się, że się tak zachowujesz. Bardzo brzydko tak płakać i bez sensu, bo sama wiesz, że chcesz spać...) i usiadłam przed kompem w moim pięknie zabałaganionym mieszkaniu, po to by się wyrzygać z emocji, a nie, nie daj Boże! gdzieś może załapać doła czy jeszcze zacząć sprzątać, a może nawet ugotować sobie obiad (bo, dzieci rzecz jasna obiad mają zrobiony).

I tak, chce mi się do pracy wracać, ale potrzeba ta wynika z chęci ucieczki raczej, bo w pracy stosunki różne i często pracować spokojnie się nie da, słysząc co lepsze rewelacje ( na swój temat też).

Pozioma padła, jak na prawdziwą poziomkę przystało, cała w pąsach i rosie. :P
Zabieram skopany zadek i wracam do prania, bo mi mąż rano zaskomlał, że skarpet nie ma.
A za godzinę pora się ruszyć w tą zaokienną szaro-burość po Hałabałę i mentalnie przygotować na trajkotanie do 20ej ;)

Dzień jak codzień.
Chyba mi lepiej. :)


A tak widzi mnie mój syn. Jak widać rozczochrana, ale uśmiech na półgębku jest ;)
Dodaj napis


3 września 2013

jestem sobie przedszkolaczek...

Pod moim bokiem zupełnie nieprzyuważenie wyrósł sobie mniejszy, niż przeciętna średnia  statystyczna, przedszkolaczek (bimbajaczek, jakby dodał on sam)...
Połowę wakacji śpiewał z dziadkami, na głosy "jestem sobie przedszkolaczek" piosenkę o taką... a wczoraj poszedł w ta masę rozwrzeszczanych, zasmarkanych po pas, wyjących dzieci, taki cichutki, bladziutki i stwierdził, że było... fajnie (gdy rozgorączkowana ja poleciałam, z jęzorem na brodzie, go odebrać).

- Mamo jesteś! mamo czekałem na ciebie, i czekałem, i czekałem, i czekałem... (tu, słuchając tego dramatycznego wywodu, mam już prawie zawał)
- Jejku synku, to było ci aż tak źle?
- Nie, fajnie było! :)

No i szukam argumentów jak przekonać dyrekcję przedszkola, żeby zainwestowali w warsztaty aktorskie, bo niewątpliwie rośnie mi aktor i to nie byle jaki :)

28 sierpnia 2013

Lody Hałabały, z Poziomkami ;)

- Mamo! zobacz! tu jest taka dzidzia jak MOJA Agatka!
- Twoja?
- Tak, moja!
- a Agata nie jest przypadkiem moja?
- (chwila konsternacji syna) No dobja, Agatka jest nasza WSPÓJNA! 



Olo leży na łóżku z Agatą.
-TATO, IDZ sobie stąd!
-Synu, jak ty sie do taty odzywasz?
-Tato, pjoszę, IDZ sobie stąd!!! 



-Olek, nie tarmoś tak Agaty!
-Ja jej nie tajmoszem, tyjko kocham! rzekł oburzony syn



(Spacer po Cytadeli, cmentarz)
-A tu walcili ludzie i tejaz som w niebie i jom!...
-Jom?
-Tak, jom sobie łyziećkami jedzoneczko-bimbajeczko!
 


Olek chodzi z moim grzebieniem i oznajmia:
- Mamo, popać jak sobie grzebię fjyziujkę! (grzebieniem oczywiście )



(nad jeziorem) Syn na mnie krzyczy strofującym tonem:
-MAMO! nie wchodź tak głęboko, bo się pogłębisz i Ciebie nie będzie!



Przyszedl do mnie syn z dziwnym tworem na palcu, palec oczywiście wycelowany we mnie
- Mamoooo!
(O Boże- myśle sobie- nie chcę wiedzieć, co to jest)
- MAMOO!
- Olek, co masz na palcu?
- Posmarowałem gjuta kremem!- oświadczył zadowolony pierworodny
(jezusicku, trzymajcie mnie...) - A po co tak zrobiłes?
- Żeby go zakryć!
 


(Zasłyszane od cioci żłobkowej)
Dzieci uczą się różnic miedzy suchym i mokrym. Pani pyta o chusteczki nawilżane:
-No i jakie są te chusteczki, suche czy mokre?
Olek: - Do dupy!
 
 
 
 
 


 

21 sierpnia 2013

czuć jesienią

ano czuć.
przynajmniej w Poznaniu u mnie za oknem
wilgotno tak jakoś
szaro
buro
herbaty mi się znowu chce
jeść mi się chce
nawet dzieci coś ziewają
przeglądam oferty grzejników do łazienki
koc wyciągnełam
pół wczorajszego wieczora upychałam kuse galotki w pudło
Nadchodzi.
i mimo, ze lubię ją przecież,
to jakoś mi szkoda trochę
no...
jesień
czuć jesienią


- Olek chodź załadujemy Agatkę i pójdziemy na spacer!
- Nie mamo, nie pojdziemy, bo jest słonce , a ja nie jubiem słońca!

- Olo, dziś nie ma słońca, chodź, idziemy do parku!
- Mamo, nie możemy iść, bo deść pada i watej wieje! Agatka nie jubi wiatja!

Jakiś domator mi sie chowa w pieleszach domowych ;) Ale jemu sie nigdy nie nudzi. O, proszę co dziś wymyślił.



2 sierpnia 2013

Wakacje, ach te wakacje!

No i nie mam czasu. Upały, remonty, wyjazd do dziadków (na cały miesiąc! o boziu ;) ) ząbkujące niemowlę, upierdliwy prawie-trzylatek, choć nie tylko upierdliwy, ale też zagadujący na śmierć i do niedawna sikająco-kupający gdzie popadnie. No ciężko coś z siebie wykrzesać, jak człowiekowi nawet na urlop do biedronki po zakupy nie chce się zajść (naprawde, było już tak źle, hehe).

Upał mnie zamordował. Ci, co mnie dlugo znają, pewnie przecierają oczy ze zdumienia, jak to, ukochane ciepełko mogło ubić umiłowaną? ano mogło i ubiło. Ze smutkiem stwierdzam, że dzieci zabrały mi nie tylko rozmiar 36, włosy, wolny czas, moje łóżko, ochotę na seks czy ciszę przy posiłkach, zabrały mi też moją prawie-że-kalifornijską tolerancję ciepełka. I trudno, stało się, i teraz w upałach kwiczę, jak średniej wielkości prosiak zimnolubny z norweskich farm wolnowybiegowych. Auć!

Miesiąc z dziećmi u dziadków malował mi się maślanie, w barwach spokoju, lekkiego relaksu, z widokiem na rzekę i jezioro, z pomysłami wycieczek typu: "Ja, szczęśliwa mama, obok w wózku zadowolone śpiące niemowlę (choć z tym śpiącym to chyba przesadziłam), za rękę trzyma mnie uśmiechniety, czysty i radośnie podskakujący 3latek i jedziemy sobie swoją szczęśliwą trójeczką na zakupy w niemcowie na przykład, albo na szlak bobrowy nad rzeką Ilanką, albo w ogóle do Łagowa gdzieś czy nad jeziorko po prostu." ....
Jakże byłam naiwna. No taka stara, a taka głupia!
Dziadki pracowali, wracali z pracy zmęczeni, głodni, pragnący spokoju. A tam czekam ja, wydojona nocką nieprzespaną, bo moja córka postanowiła u dziadków pobić rekord niespania (w dzień i w nocy), psychicznie wymęczona trzylatkiem swoim jęczącym/gadającym/biegającym/ zadajacym 1000pytań w stylu "Mamo, a co to jest Mama?", fizycznie spuchnięta od upału i dźwigania swojego 10kg Szczęścia, drącego się w pozycji horyzontalnej nawet w porze spania. Było słodko :D Jedno jest pewne, dziadki, i jedni i drudzy, mieli nas dość i chyba już tak za wnukami tęsknić nie będą. Przynajmniej nie do następnych wakacji.

Zjechaliśmy do domu, i ,jak sie okazało, nie na koniec remontu naszej instalacji gazowej, ale w sam środek. Czeka nas jeszcze kucie wentylacji w ścianach, czym mnie właśnie wczoraj oświecił brygadzista... Chyba bede musiała z dziećmi wyjechać na wakacje na księżycu w sierpniu, bo tak jakby, nie mam się z nimi gdzie podziać, a opery z wiertarki czy młota na dwie histerie dzieciowe, to ja nie zniesę. Narazie zaciesniam więzy z panem od szpachlowania, bo też sie nie wyrobił z likwidowaniem dziur i przedłużamy znajomość do przyszłego tygodnia, hehe.
Z dobrych wieści, to dzieci dużo lepiej śpią w domu :D  a Agatce to nawet ząb pierwszy wyszedł, w dzień powrotu do domu, ha! :)))

A tak się działo przez ostatni miesiąc. Podziwiajcie.