28 sierpnia 2013

Lody Hałabały, z Poziomkami ;)

- Mamo! zobacz! tu jest taka dzidzia jak MOJA Agatka!
- Twoja?
- Tak, moja!
- a Agata nie jest przypadkiem moja?
- (chwila konsternacji syna) No dobja, Agatka jest nasza WSPÓJNA! 



Olo leży na łóżku z Agatą.
-TATO, IDZ sobie stąd!
-Synu, jak ty sie do taty odzywasz?
-Tato, pjoszę, IDZ sobie stąd!!! 



-Olek, nie tarmoś tak Agaty!
-Ja jej nie tajmoszem, tyjko kocham! rzekł oburzony syn



(Spacer po Cytadeli, cmentarz)
-A tu walcili ludzie i tejaz som w niebie i jom!...
-Jom?
-Tak, jom sobie łyziećkami jedzoneczko-bimbajeczko!
 


Olek chodzi z moim grzebieniem i oznajmia:
- Mamo, popać jak sobie grzebię fjyziujkę! (grzebieniem oczywiście )



(nad jeziorem) Syn na mnie krzyczy strofującym tonem:
-MAMO! nie wchodź tak głęboko, bo się pogłębisz i Ciebie nie będzie!



Przyszedl do mnie syn z dziwnym tworem na palcu, palec oczywiście wycelowany we mnie
- Mamoooo!
(O Boże- myśle sobie- nie chcę wiedzieć, co to jest)
- MAMOO!
- Olek, co masz na palcu?
- Posmarowałem gjuta kremem!- oświadczył zadowolony pierworodny
(jezusicku, trzymajcie mnie...) - A po co tak zrobiłes?
- Żeby go zakryć!
 


(Zasłyszane od cioci żłobkowej)
Dzieci uczą się różnic miedzy suchym i mokrym. Pani pyta o chusteczki nawilżane:
-No i jakie są te chusteczki, suche czy mokre?
Olek: - Do dupy!
 
 
 
 
 


 

21 sierpnia 2013

czuć jesienią

ano czuć.
przynajmniej w Poznaniu u mnie za oknem
wilgotno tak jakoś
szaro
buro
herbaty mi się znowu chce
jeść mi się chce
nawet dzieci coś ziewają
przeglądam oferty grzejników do łazienki
koc wyciągnełam
pół wczorajszego wieczora upychałam kuse galotki w pudło
Nadchodzi.
i mimo, ze lubię ją przecież,
to jakoś mi szkoda trochę
no...
jesień
czuć jesienią


- Olek chodź załadujemy Agatkę i pójdziemy na spacer!
- Nie mamo, nie pojdziemy, bo jest słonce , a ja nie jubiem słońca!

- Olo, dziś nie ma słońca, chodź, idziemy do parku!
- Mamo, nie możemy iść, bo deść pada i watej wieje! Agatka nie jubi wiatja!

Jakiś domator mi sie chowa w pieleszach domowych ;) Ale jemu sie nigdy nie nudzi. O, proszę co dziś wymyślił.



2 sierpnia 2013

Wakacje, ach te wakacje!

No i nie mam czasu. Upały, remonty, wyjazd do dziadków (na cały miesiąc! o boziu ;) ) ząbkujące niemowlę, upierdliwy prawie-trzylatek, choć nie tylko upierdliwy, ale też zagadujący na śmierć i do niedawna sikająco-kupający gdzie popadnie. No ciężko coś z siebie wykrzesać, jak człowiekowi nawet na urlop do biedronki po zakupy nie chce się zajść (naprawde, było już tak źle, hehe).

Upał mnie zamordował. Ci, co mnie dlugo znają, pewnie przecierają oczy ze zdumienia, jak to, ukochane ciepełko mogło ubić umiłowaną? ano mogło i ubiło. Ze smutkiem stwierdzam, że dzieci zabrały mi nie tylko rozmiar 36, włosy, wolny czas, moje łóżko, ochotę na seks czy ciszę przy posiłkach, zabrały mi też moją prawie-że-kalifornijską tolerancję ciepełka. I trudno, stało się, i teraz w upałach kwiczę, jak średniej wielkości prosiak zimnolubny z norweskich farm wolnowybiegowych. Auć!

Miesiąc z dziećmi u dziadków malował mi się maślanie, w barwach spokoju, lekkiego relaksu, z widokiem na rzekę i jezioro, z pomysłami wycieczek typu: "Ja, szczęśliwa mama, obok w wózku zadowolone śpiące niemowlę (choć z tym śpiącym to chyba przesadziłam), za rękę trzyma mnie uśmiechniety, czysty i radośnie podskakujący 3latek i jedziemy sobie swoją szczęśliwą trójeczką na zakupy w niemcowie na przykład, albo na szlak bobrowy nad rzeką Ilanką, albo w ogóle do Łagowa gdzieś czy nad jeziorko po prostu." ....
Jakże byłam naiwna. No taka stara, a taka głupia!
Dziadki pracowali, wracali z pracy zmęczeni, głodni, pragnący spokoju. A tam czekam ja, wydojona nocką nieprzespaną, bo moja córka postanowiła u dziadków pobić rekord niespania (w dzień i w nocy), psychicznie wymęczona trzylatkiem swoim jęczącym/gadającym/biegającym/ zadajacym 1000pytań w stylu "Mamo, a co to jest Mama?", fizycznie spuchnięta od upału i dźwigania swojego 10kg Szczęścia, drącego się w pozycji horyzontalnej nawet w porze spania. Było słodko :D Jedno jest pewne, dziadki, i jedni i drudzy, mieli nas dość i chyba już tak za wnukami tęsknić nie będą. Przynajmniej nie do następnych wakacji.

Zjechaliśmy do domu, i ,jak sie okazało, nie na koniec remontu naszej instalacji gazowej, ale w sam środek. Czeka nas jeszcze kucie wentylacji w ścianach, czym mnie właśnie wczoraj oświecił brygadzista... Chyba bede musiała z dziećmi wyjechać na wakacje na księżycu w sierpniu, bo tak jakby, nie mam się z nimi gdzie podziać, a opery z wiertarki czy młota na dwie histerie dzieciowe, to ja nie zniesę. Narazie zaciesniam więzy z panem od szpachlowania, bo też sie nie wyrobił z likwidowaniem dziur i przedłużamy znajomość do przyszłego tygodnia, hehe.
Z dobrych wieści, to dzieci dużo lepiej śpią w domu :D  a Agatce to nawet ząb pierwszy wyszedł, w dzień powrotu do domu, ha! :)))

A tak się działo przez ostatni miesiąc. Podziwiajcie.