Dziś dzień, który koniecznie muszę odnotowac w swoim prywatnym kalendarzu, mianowicie, dzień pierwszej sensownej wymiany zdań z moim synem. Obojgu nam sprawiło to nie lada satysfakcję. Rzecz dotyczyła spraw przyziemnych i przebiegła mniej wiecej tak:
-Yyyyy! (i paluch w książkę)
-Synku, to jest choinka.
- Yyyyy! ( i paluch w drzwi balkonowe)
- Tak dziecko, na balkonie też stoi twoja choinka i sobie moknie. A wiem, że w żlobku też macie choinkę (panie się już trochę skarżą, że Olek strasznie maltretuje to drzewko). Lubisz żłobkową choinkę?
- (Syn potakuje. A potem zaczyna się śmiac, a ja razem z nim. :)))
Tak wiem, marny przykład. Byle co. Ale pojęcia nie macie, jak ta nic porozumienia nas w tym momencie zjednoczyła. To obopólne zrozumienie i ten błysk w oku. Bezcenna chwila.
Wielkie gratulacje :) jest się z czego cieszyć
OdpowiedzUsuńpozdrawiamy
Bob i mama Bobowa :)
cudownie się czyta...:)
OdpowiedzUsuńbędę zaglądać:)
rewelacja :-))))
OdpowiedzUsuńNiech to porozumienie ostanie już na zawsze :)))
OdpowiedzUsuńDZiewczyny, dziekuję za komentarze :)
OdpowiedzUsuńAnita, miło mi bardzo,że wpadłaś. Zapraszam ciepło w me skromne progi :))
Doświadczenie bezcenne, niestety wbrew pozorom im dziecko starsze tym trudniej o sensowną wymianę zdań, np. mówię do 4 letniego syna: Idziemy spać, o an mi na to: Masz mamo paluszki?
OdpowiedzUsuń