Siedzem na dupie i zagryzam zimnym makaronem z masłem, oliwą i czosnkiem. Jakoś trudno się masłu rozpuścić w tej mieszance. Nie przepadam za makaronem, ale od kiedy jest Hałabała zrobiłam się mało wybredna (ja, ten francuski piesek! co wygłasza perory sprzeciwu nad bigosem z pomidorem, ech..)
Żuję zimne kalorie i w myślach analizuję swój los.
No bo co się ze mną stało?
Dziura w leginsach, ręka wchodzi, dziura w skarpecie, widać paluszka, ku uciesze syna, na głowie jesień średniowiecza, która czasem, rano szczególnie, zmienia się w techno party. Makijażu niet, zapominam nawet do pracy, co niestety działa na moją niekorzyść, bo do baby bez makijażu zlatują się faceci jak muchy do gnoju, że niby taka naturalna i że naprawdę masz Trójkę z przodu?? A że pracuję z samymi facetami to lepiej makijaż jakikolwiek mieć i jesień średniowiecza też uklepać, bo zaraz są świńskie skojarzenia.
Jak ja to wytrzymuje?
Jak ja to wytrzymuje?
Odbiegłam od tematu. Jak zawsze.
Kot zeżarł szynkę, perfidnie na stole siedział i zżerał mięcho z kanapek. Do tego wylizał masło zostawiając podłużne ślady jęzorka w żółtawej mazi procent 82. Uciekł szybciej, niż zdążyłam przyłożyć kapciem. Zamachnęłam się na pusto i tylko straciłam cenną energie. Za dużo jej ostatnio nie posiadam. Zaraza wlazła mi w ucho, węzły i zatoki i gości się tam moim kosztem od ponad 2mscy. Zrobiłam się marudno-jękliwa i jak tego nie zmienię, to RD wystrzeli w kosmos. :) Mój kochany mężczyzna, za jakie grzechy dostał taką babę? ;)
Co ja bym bez niego zrobiła? Siedziałabym jak pustelnica w jakiejś samotni, jak kot srający na puszczy, i pewnie z tym moim wrednym czarnym puchatym stworem, z którym nawzajem robilibyśmy sobie drobne złośliwości.
Słońce za oknem, ale w dupę mrozi. Siedzę w domu z Hałabałą, bo go dopadły skutki uboczne infanrixa i gorączkuje mi dziecko. Nocka w plecy. Teraz też nie lepiej.
Mówią, że dziecko zmienia wszystko. Mi niestety nikt nie powiedział. Doświadczyłam na skórze własnej. I powiem więcej, dziecko nie zmienia wszystkiego,
DZIECKO JEST JAK KOMBAJN ZA MILIARD ZŁOTYCH (w kredycie na całe życie z wysoką prowizją i to bez dopłat unijnych!) - RUJNUJE TWOJE PRZESZŁE ŻYCIE PIERWSZYM RADOSNYM PIERDNIĘCIEM ZNIECZULAJĄC CIĘ UŚMIECHEM I DOPROWADZAJĄC DO PASJI NIEUSTANNYM HAŁASEM.
Nie da sie ukryć, że dziecko przede wszystkim zmienia Twoje, Rodzicu, Matko, Ojcze, życie w pasmo nieustannych leków i zamartwiań. Bez czego, osobiście, nie wyobrażam sobie dalszej egzystencji. Dziecko jest twoim cierpieniem i największym szaleństwem, ogromną miłością, poświęceniem, wyrzeczeniem, ofiarowaniem. Jest wielką radością, chyba największą możliwą. Na szczęście jak już się pojawi, to sprawia, że dopada cię, Matko, Ojcze, amnezja poporodowa i wszystko co było PRZED przestaje się liczyć. Lepiej, po prostu się o tym zapomina. Szybko i bezboleśnie. to jest naprawdę jakiś CUD matki natury :)
DZIECKO JEST JAK KOMBAJN ZA MILIARD ZŁOTYCH (w kredycie na całe życie z wysoką prowizją i to bez dopłat unijnych!) - RUJNUJE TWOJE PRZESZŁE ŻYCIE PIERWSZYM RADOSNYM PIERDNIĘCIEM ZNIECZULAJĄC CIĘ UŚMIECHEM I DOPROWADZAJĄC DO PASJI NIEUSTANNYM HAŁASEM.
Nie da sie ukryć, że dziecko przede wszystkim zmienia Twoje, Rodzicu, Matko, Ojcze, życie w pasmo nieustannych leków i zamartwiań. Bez czego, osobiście, nie wyobrażam sobie dalszej egzystencji. Dziecko jest twoim cierpieniem i największym szaleństwem, ogromną miłością, poświęceniem, wyrzeczeniem, ofiarowaniem. Jest wielką radością, chyba największą możliwą. Na szczęście jak już się pojawi, to sprawia, że dopada cię, Matko, Ojcze, amnezja poporodowa i wszystko co było PRZED przestaje się liczyć. Lepiej, po prostu się o tym zapomina. Szybko i bezboleśnie. to jest naprawdę jakiś CUD matki natury :)
Pojechało patetyzmem, fuj! :) Chyba mi gorzej
Ale jakby co, to uprzedzałam!
Czasem dopada mnie tylko tęsknota za czymś odległym, bez dziur w majtach i skarpetach, z 8h snu, z leżeniem nad jeziorem w trawie i słuchaniu chrobotu chrząszczowych mini nóżek, za marnowaniem godzin i dni w leniwym błogostanie.
To się chyba nazywa tęsknota za rajem utraconym. Ot i co!
Ale się uśmiałam :-)
OdpowiedzUsuńwiesz moze i "raj" utracony ale szczerze ?? nie zamieniłabym tego "co" teraz mam na to co miałam kiedyś :-) Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić mojego życia bez moich Dzieci ;-)
Ja też nie! Zresztą nie mam wyboru :)
UsuńUwielbiam czytać ta twoja prozę:)
UsuńJa siedząc przez tydzień w domu z niespełna roczną moją pięknością kochaną, nie mogłam się doczekać powrotu do pracy :)
Mam dokładnie ja Ty, czasem dopada mnie smutek za dawnym beztroskim życiem i czasem dobija mnie to ciągłe poczucie odpowiedzialności, ale patrząc na małą pchełkę, która właśnie próbuje zmieścić się między tapczan a ścianę nie wyobrażam sobie innego życia :)
Coś się kończy i coś się zaczyna i zawsze będziemy do czegoś tęsknić i o czymś marzyć - my baby już chyba tak mamy :)
My baby to na pewno tak mamy :))
UsuńMiło mi,że wpadłas isj :)
Mnie też dopada ta tęsknota, liczę na odpoczynek emerytalny, chyba że mnie odwiozą prosto z pracy do Harona w wieku 67lat...
OdpowiedzUsuńHaron nie bierze takich młodych ;)
Usuń:):):):):):)
Usuń