Mój syn urodził się maleńki, ale bardzo dzielny.
Długo walczyliśmy z innymi, a później, już sami w domu, ze sobą. Ciężko było, naprawdę. Nikt mnie nie uprzedził. Doświadczałam wielkiej gamy przeciwstawnych uczuć. Kochałam go od pierwszych trudnych chwil, przyszło to naturalnie, ale zakochałam się w nim na zabój dopiero w 8 miesiącu, kiedy to szanowny synek przestał "drzeć japę". Nie będę się z tego tłumaczyć, w sumie, kto nie miał wiecznie drącego się dziecka, nie jest w stanie mnie zrozumieć. Tak jak ja, jako singielka, nie byłam w stanie zrozumieć dzieciatej kobiety (choć, oczywiście wydawało mi się, że i owszem, plus-
moje dziecko na pewno nigdy nie będzie takie brudne, jak ktoś do nas przyjdzie, czy-
ja sobie lepiej poradzę! Taaaak...)
Moje dziecko często chodzi ubabrane, zapiaszczone, oślinione czy obdrapane. Majta mi to i powiewa. Jak przychodzą goście, często muszą liczyć się z bałaganem, stertą prasowania w kącie, czy kredkami w najgłupszym nawet miejscu w mieszkaniu oraz biegającym z dzikim okrzykiem małym Szogunem (jest też wersja z rycząco-jęczącym Szogunem z palcem w buzi). No trudno. Zmieniłam się, wcale nie jestem pewna czy na gorsze...
Mama
Mamuta
Mami
MAaaaaaa!
różne były wersje, te tworzone przez mego Hałabałę. Dziś usłyszałam najpiękniejszą- oficjalnie zostałam
MAMUNIĄ! i choć wczoraj podsłuchałam próbne
MAMUN-y, to i tak cieszę się jak głupia. Jestem
Mamuną, Mamunią! I mam swojego małego szalonego syneczka. Maleńkiego ciągle, ale własnego, osobistego, oślinionego, obdrapanego, brudnego syneczka. Co prawda muszę go dzielić z RD ;), ale jakoś tą kwestię rozwiązaliśmy.
Kocham inaczej niż wszytko do tej pory.
Kocham martwiąc się jednocześnie.
Kocham do bólu.
Nieustannie...
Dostałam laurkę od syna, na której jest on sam, jak daje mi kwiatka. Co prawda dziś zmienił wersje, że jednak jest tam AUDO i ... AUDO, ale i tak mi słodko na sercu.