28 czerwca 2011

Alergicznie

Kto tego nie poznał, ten nie będzie wiedział o czym mowa.
Dopadła mnie dziś podstępem alergia, od rana, po 11ej musiałam sie urwać do domu. Jednak bez nosa ciężko się funkcjonuje, nie mówiąc o twórczym myśleniu.
W aptece czekałam pół godziny (dzięki przemiłej, bądź co bądź, staruszce, która wykupywała pół apteki na potrzeby swoje i męża) by zakupić środek pierwszej pomocy (czyt. Xylometazolin) takie dziadostwo, które jednak pozwala nosowi robić co nosowe. I po raz pierwszy od 5h poczułam w nosie powietrze.

Niestety szczescie nie trwało długo, bo wraz z powietrzem poczułam nadchodzącą Niagare... i niestety czuję ja do teraz... Powinni wymyśleć donosowe tampony...no bo czemu nie? :) Przynajmniej bym nie okapywała mieszkania, jedzenia i Syna Wiercipięty!
Hałabała mi nie odpuścił i walczył ze mną i ze swoją drzemką ponad godzinę.

Za to rano pięknie nauczył się wstawać w łóżeczku w śpiworku i pokrzykiwać, żebyśmy już wstali ;))

Dobra, klawiatura już pływa, więc znikam. Idę cierpieć w samotności..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz