18 czerwca 2011

zakupy samotnej matki :)

Stwierdzam, że nie ma to jak sobotnie zakupy!

wracam obładowana trzema siatami pokonując dwa pietra z dzieckiem na karku. Oo, wypada mi pomidor, potem portfel, woda tez się toczy. Kurcze, zaraz zleci z klatki!
Hałabała zaczyna się wiercić i stękać i próbuje dosięgnąć dzwonka (przecież to takie ciekawe!)
Sąsiedzi z góry schodzą, a moje zakupy walające sie po ziemi zatarasowały cale schody... (szybko szybko, uff uff)

I wtedy, gdy podnoszę spocony wzrok znad sterty toreb, dociera do mnie, że klucze mam na dnie siatki...
pod ziemniakami, mlekiem, pomidorami, bobem, koperkiem i gazetą...

sobota w wydaniu słomianej wdowy :)

PS. a czy dodałam, że w tym czasie kot nieustannie jęczy po stronie mieszkania i skacze na klamke ("otwórzcie, otwórzcie!")?
;))




3 komentarze:

  1. Pocieszę cię - ja mieszkam na 4 piętrze i moje zakupy wyglądają podobnie ;) Oprócz kota, bo twój to w ogóle wariat, hehe. Buziaki dla Hałabały!

    OdpowiedzUsuń
  2. tak to piknie zilustrowałas... ze bidna stara mszu sie prawie ze smiechu posikała:P Trze bylo pisarką zostac a nie za wanny sie brac :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciesze się :)
    Pomi- 4te pietro bez windy? Wielka jestes! :D
    Mszu- z pisaniem to jest o tyle fajnie, ze mozna rano, w weekend i w nocy. A niefajne jest to, ze chleba z tego nie ma. ;) tak wiec narazie skazana jestem na wanny :) i inne takie.

    OdpowiedzUsuń