3 września 2013

jestem sobie przedszkolaczek...

Pod moim bokiem zupełnie nieprzyuważenie wyrósł sobie mniejszy, niż przeciętna średnia  statystyczna, przedszkolaczek (bimbajaczek, jakby dodał on sam)...
Połowę wakacji śpiewał z dziadkami, na głosy "jestem sobie przedszkolaczek" piosenkę o taką... a wczoraj poszedł w ta masę rozwrzeszczanych, zasmarkanych po pas, wyjących dzieci, taki cichutki, bladziutki i stwierdził, że było... fajnie (gdy rozgorączkowana ja poleciałam, z jęzorem na brodzie, go odebrać).

- Mamo jesteś! mamo czekałem na ciebie, i czekałem, i czekałem, i czekałem... (tu, słuchając tego dramatycznego wywodu, mam już prawie zawał)
- Jejku synku, to było ci aż tak źle?
- Nie, fajnie było! :)

No i szukam argumentów jak przekonać dyrekcję przedszkola, żeby zainwestowali w warsztaty aktorskie, bo niewątpliwie rośnie mi aktor i to nie byle jaki :)

3 komentarze:

  1. i tak bez sciemy masz predszkolaka w domu?!!!mnie sie wierzyc nie chce:Pkurcze a mnie czas mija na bimbaniu ,kiedy to minelo:P
    :Pciesze sie ze moje wypociny nie poszly na marne i zmiana jest na plus:Pa z poduszkami masz racje tez o tym myslalm:P

    OdpowiedzUsuń
  2. najważniejsze że się PODOBAŁO :_)))

    OdpowiedzUsuń