18 sierpnia 2011

oszalała kobiecina!

W moim domu rodzinnym mówi się, że glupiego robota lubi.
Wychodzi na to, że moja robota mnie uwielbia, adoruje i nosi na rękach!
 Słów brak. Od roku po raz pierwszy jestem sama w domu i zamiast korzystać i nic nie robić to mi padło na czachę. Urobiona jestem po pachy, a końca nie widać. Moja lista prac do zrobienia osiągneła nieskończoność. Bigos zrobiony, lodówka odmrożona, umyta, okna pomyte, firany poprane, poprasowane, powieszone, przemeblowanie ciągle w toku (niestety jak już prawie jestem zadowolona, to po 30min mam kolejne olśnienie i znowu tacham graty po całej chałupie, jejejeje!). Kwiaty poprzesadzane, przearanżowane, a połowa wyrwana i spisana na straty (wobec czego zostały mi wolne doniczki, które wypada zapełnić!). Korona na Roczek Hałabały zrobiona, balony zakupione, talerze też (jako, ze moje deserówki wołały od dawna o pomstę do nieba ;)).
A teraz siadłam, cała brudna, spocona, na czubku tego całego bałaganu i majtam sobie nóżkami. Z kuchni roznosi się  swąd gotowanego królika w ilości dużej (oczyszczam zamrażalkę co by tam wsadzić bigos. A propos, bigos podgrzewa się po raz drugi, co by zeszlachetniał). Komoda stoi w poprzek pokoju, bo jednak postanowiłam przesunąć ją pod ścianę. Trzy pralki prania czekają na prasowanie, na wierzchołku prania leży kot i balansuje dupą, ale zleźć nie zamierza. Na desce do prasowania powiesiłam mokre ręczniki, bo na suszarce leża firanki i ciuszki Hałabały, które postanowiłam posegregować, małe popakować, duże upchnąć w miejsce małych. No, ale narazie rozgrzebane sobie to leży. :))

Kot postanowił jednak spróbować zmieścić swój kuper w nocniku. Może choć on nauczy się z niego korzystać. Kurcze, coś ten królik za mocno mi pachnie! Lecę sprawdzić czy się nie przypala!!!
.......................... ufff
Na szczęście żyje i gotuje mu się całkiem dobrze. :)

Jako, że bida z kolacją, bo gotowana kukurydza 3 dzień z rzędu mnie nie przekonuje, wygrzebałam oliwki i chrupię sobie. Zaraz zaraz, jeśli oliwki to przydałoby się wino! A ja dziś odkryłam dobrego Rieslinga podczas sprzątania barku z pustych butelek. To jest myśl!

Chłopaki radzą sobie całkiem dobrze. RD zajmuje się Hałabałą cały dzień. Hałabała często śpiewa mi zadowolony do telefonu, a raz to mi nawet z radością wykrzyczał- MA! MA! :)

Jest wino! Kot się przytula w końcu i do mnie i też zaczyna śpiewać swoje arie. Czas najwyższy na prasowanie, czyli powrót na łańcuch! :)

PS. a wspomniałam, że oblałam się dziś wrzątkiem? ;)

3 komentarze:

  1. Kobieto - szaleju się chyba objadłaś :)
    Jeśli chodzi o pranie wołające o pomstę do nieba to łączę się z Tobą w bólu, spoglądając ukradkiem na zawalone stosem tegoż łóżko ... specjalnie już na łóżko zwaliłam bo jak dziś nie poskładam to nie będzie gdzie spać ;)
    Pozdrooowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha, Arco masz racje. Coś musiało mi zaszkodzić, hehe Moze jednak ta kukurydza ;))

    Na łóżku też mam ciuchy. ;) Niestety, uff

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak jest wino to jest dobrze ;) Ja podobnie spędzam "wolny" czas - jakoś nie mogę przekonać się do nicnierobienia :)

    OdpowiedzUsuń