8 września 2011

Jesień wrzosy plecie...


Zaniedbuję bloga, wiem, ale pisać posty bez zdjęć, bez ciekawości troche mi żal. Czekają do opisania pyszne musy cukiniowe i gruszkowo- jablkowe i nawet sernik pieczony, co mi połowicznie wyszedł i schabik w czosnkowej pierzynce..
Nic to, przepisy czekają w kolejce i jeszcze chwilę tam postoją. Hałabała chodzi do żłobka, ja przez remonty w Poznaniowie Wielkim muszę po niego drałować stopencjami w rozmiarze 37. I mimo, ze całkiem szybko nimi przebieram, to i tak godzina mi schodzi na tuptaniu. Niestety Hałabała MUSI zjeść po przyjściu drugi obiadek (MA!!! Am Am! Ma!) wiec jak mi w koncu uśnie na chwile, to ogarniam siebie, mieszkanie i spełaniam się Przetworowo, bo jakoś mnie tak ostatnio słoiki polubiły, A że to mój Przetworowy debiut, więc pochłaniam się mu bez reszty (w tym krótkim wolnym czasie).

Jesień za oknem, jesień mi się wpycha w sandałki (głównie gdy lęce po Hałabałę ;) ) i za uchem mnie miźnie często gęsto i włosy rozwieje (oj, fryzjer fryzjer gdzie jestes?). Na nieszczęście najgorzej jesień dotknęła wózek Hałabały, bo się zbuntował (krzyczał, ze chce lato i na zakupy!) a ja go po tych dziurawych chodnikach bezlitośnie kierowałam i przez zabłocone parki i parkany i strome schody (kto widzial żłobek bez podjazu? -Ja!). No i trzeba było wygmerać kilka stówek i zakupić wózkowego Dżipa, bo mówię stanowcze DOŚĆ! strajkującym wózkom :) Dżip ma przyjść dzisiaj i bardzo z tego jestem kontent :)

A tort na Roczek się robi. Uzdolniona Ala powiadomiła mnie, że małe cukrowe cudeńka- wisienki, jabłuszka, motylki, ślimaczki są już produkowane i ... nie moge się doczekać! Linka do Ali i jej cudeniek zamieszczę jak tylko spałaszujemy pysznego Jeżyka :) Swoje nowe rodzaje podniet określiłam jako Zmamuśkowienie.
Gdzie ja rok temu skora była pomyśleć, ze mnie cukrowa Gąsienniczka doprowadzi do drżeń serca i podskakiwania na krześle w pracy? Że ja? no ja przepraszam! Wyjazd w nieznane, nowy obiektyw, ciekawy konkurs, ukryty flirt w rozmowie jak najbardziej, ale słodka ozdoba? Nieee
No więc, oficjalnie zmamuśkowałam. I wcale mi nie jest z tym źle :)

A to moje foty popelnione zeszłych jesieni dwóch.





Wiecej fotek na mojej stronie- http://www.flickr.com/photos/sasanka3/

6 komentarzy:

  1. o, to nie jestes sama nasz baby club, tez nie ma podjazdu :( w dodatku pani pracujace tam sa w stanie błogosławionym, wiec tacham wozek w rekach, na szczescie tylko pare schodków i na szczescie z Nadia jest to tylko ok 18kg... bardzo podoba mi sie drugie zdjecie, wiec pytam wszem i wobec czy moglabym je sobie ustawic na tapecie? ja jakos nie umiem sobie uwiecznic takich obrazkow...

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas do żloba wchodzi sie przez piwnice i tam musze zniesc i potem wyniesc wozek. Koszmar, schodki waskie, strome. ;/

    A fotka niech ci dobrze na tapecie słuzy :)))

    Jak Nadia daje rade w złobku?

    OdpowiedzUsuń
  3. piękne fotki :) na taką jesień się zgadzam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No ej, no ej, czekam na przepisy!!!!!

    Zdjęcia cudne, ale już cię wychwalałam :) Uwielbiammmmmmm!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. NONO dzielna mamusko żłobkowego Hałabały :)
    a zdjęcia przetworowych tworów będą ?? Bo te tutaj cudne sa:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziewczyny, no jakies marniaste fotki przetworow w koncu beda ;) Narazie chorujemy, uf uf

    Dzieki za odwiedziny! :*

    OdpowiedzUsuń